Radosny śmiech, niekończące się uściski, łzy wzruszenia i szczera radość – tak zapamiętałam wesele Marii i Carlosa. Obserwowanie tej dwójki przez obiektyw było ogromną przyjemnością – otoczeni licznym gronem rodziny i przyjaciół połączyli w fascynujący sposób dwie skrajnie różne narodowości.
Śluby w duchu slow wedding mają w sobie coś magicznego – pozwalają cieszyć się każdą chwilą tego dnia, zamiast pędzić pomiędzy zaplanowanymi atrakcjami. U Marii i Carlosa zaczęliśmy tę celebrację chwili od zdjęć przygotowań w zacisznej części ogrodu. Te ostatnie chwile przed ślubem mają w sobie coś intymnego i aż kipią od emocji! Tym razem te emocje nie opadły, a wręcz spotęgowały się w czasie Mszy Świętej wywołując wszechobecny uśmiech, uściski i łzy szczęścia. Marii i Carlosowi udało się przemycić elementy hiszpańskich zwyczajów w tradycyjnej wymianie monet. Młoda Para przesypała nawzajem w swoje ręce 13 monet symbolizujących dobra, którymi będzie się dzielić.
Ta multikulturowość nie przeszkodziła w doskonałej zabawie w czasie wesele. Parkiet tętnił życiem przez całą noc, a goście bawili się wspólnie nie bacząc na barierę językową! W międzyczasie udało mi się wyrwać Marię i Carlosa na piętnastominutowy plener przy świetle zachodzącego słońca. Sesja plenerowa w dniu ślubu to emocje, których nie da się później powtórzyć. Miłość i szczęście bijące od Młodej Pary są bardzo intensywne i doskonale widać je na zdjęciach. Obok takich fotografii warto też zdecydować się na kilka zdjęć grupowych z najbliższymi – to świetna okazja do uwiecznienia rodzin czy paczek przyjaciół w komplecie!
Międzynarodowe śluby to dla mnie okazja do oglądania zderzenia i jednocześnie idealnej harmonii dwóch kultur. Mario, Carlosie – ślę do Was ogromne DZIĘKUJĘ za to, że mogłam być częścią Waszego wielkiego dnia. Niech ta radość bijąca ze zdjęć towarzyszy Wam każdego dnia Waszej wspólnej drogi!